niedziela, 30 sierpnia 2015

Talizmian

Tym eterycznym mianem przed kilku laty ochrzcił Almę patrolujący zagajniki korporacji, w której razem pracują Ptak Filozof o mandaryńskiej fizjonomii.

Przydomek ten okazuje się być uszyty na miarę charakteru Almy. Poniżej kilka przykładów z zaczerpniętych z dnia dzisiejszego:

1. Alma zmieniała szaty i trasę porannej marszruty z czarną bestyją otrzymawszy tuż po przebudzeniu wici od Kumari o odwołaniu porannych zajęć jogi z widokiem na panoramę miasta. Zasmuciła się nieco czytając je podczas zamiatania skąpanych w promieniach słońca izdebek krainy.
2. Po tym jak nieoczekiwana awaria łączności telefonicznej ze światem zmusiła Almę do odkopania z czeluści szuflady sypialnianej komody starego smartfona, Alma zmieniła żagle i owantowanie. A to za sprawą zmiany kolejnego punktu zaplanowanej na dziś szwędaczki z Pepe u boku. Po trwających z dobrą godzinę próbach wskrzeszenia androida, dodzwoniła się do Bogini Heleny z nadzieją, że za dwadzieścia minut spotkają się nad jeziorem. Nici z tego, Helena z wredną gorączką właśnie przybiła do swej miejskiej kei, gdzie czekała nań koja. Notabene wodoodporny i wstrząsodoporny nowszy model smartfona podczas ostatnich odwiedzin chorej najwyraźniej zaraził się tym samym wirusem. 

3. Tuż przed wyjściem z progu przemieniła ajurwedyjską zupę, którą zdążyła ugotować przed południem w tak zwanym międzyczasie w chłodnik cytrynowo-pietruszkowy.Jak wszystkim doskonale wiadomo nieraz w tak zwanym międzyczasie zdarzają się zjawiska wielkiej wagi. Słoik po hiszpańskich oliwkach wypełniła po brzegi chłodnikiem i wraz z Pepe postanowiła złożyć przedwczesną wizytę w podmiejskiej rezydencji Papy Zielarza, którego linia telefoniczna od dłuższego czasu pozostawała zajętą.


4. Na parkingu przed blokiem okazało się, że wygrzewające się w słońcu Almacoche przemieniło się w piekarnik i w drodze o mały włos nie przemieniło Almy i Pepe w brownie (amerykańskie ciasto kakaowe lub jak kto woli czekoladowe). Nie dali się jednak, Alma otworzyła na oścież okna i dodała gazu.


5. Na miejscu okazało się, że talent do zmian córcia niechybnie odziedziczyła po Papie, który marketową bazylię doniczkową przemienił w kwitnące drzewko bazyliowe, a przygotowany na siedzeniu pasażera limuzyny Papy biszkopt z galaretką w malinowy suflet. Tak na marginesie wyszło mu to nader smacznie.

6. Po wypiciu popołudniowej kawy na huśtawce Alma zmieniła koncepcję lampy w swej alkowie i natychmiast popędziła ją kupić. Kraina została dotknięta zmianą oświetlenia na szerszą skalę. Finalnie mieszają się tam dwie koncepcje ascetyczna z sakralną. Kraina generalnie jest miejscem dość eklektycznym.


7. Po powrocie do ogrodu Alma odkryła, iż Papa potrafi w trymiga zmienić w nim klimat z ekstremalnie suchego w tropikalny. Podczas, gdy Papa dokonywał tej przemiany Pepe trzymał się w bezpiecznej odległości tak, by zimny strumień nie mógł go dosięgnąć ;)  Mądry z niego pies, wszędzie trąbią o tym, że szczególnie w upalne dni z wodą należy witać się stopniowo i powoli.


8. Kolejnym odkryciem, które w ogrodzie Papy poczyniła podczas siesty Alma była przemiana kłujących pnączy na tylnej ścianie garaży w jej ulubione fioletowe owoce sezonowe. Oboje z Pepe napąśli brzuchy pod same gardła dorodnymi okazami i jeszcze zebrali ich całe mnóstwo to go. Jutro rano zastanowią się czy na śniadanie przemienią je w koktail jeżynowy czy może raczej w omlet z pełnoziarnistej mąki.


9. Przy pożegnaniu Papa wymienił słoik chłodniku, którym obdarowała go Alma na słoik słodkich pikli ogórkowych. Smaczna z nich zakąska przy pisaniu ;)


10. Po powrocie do domu zainspirowana ogrodem Alma zabrała się za metamorfozę balkonu, a raczej balkoniku. W co go przemienia dowiecie się niebawem. Przy okazji zmieniła także drewniane pudełecko w skrzynkę na klucze i ongiś żółty, później pomarańczowy koszyk w jeżyną fantazję obieloną bitą śmietaną. 


Nada się do kompletu z obrazem, Madonną Violettą i większym koszykiem do alkowy Mammy Mia. Ahhh, tuż przed rozpoczęciem urlopu Alma zakończyła metamorfozę przedpokoju krainy w niechlujną betoniarnię lub jak kto woli chłodną pustynię, w której hula wiatr. 


Tak wiatr, zdecydowanie to on przyniósł potrzebę zmian. Zmiany są dobre. W ostatnim okresie wieje od Północy. Drzwi do łazienki i sypialni naszej krainy przybyły frachtem cargo znad Bałtyku. Sprowadził je stamtąd osobiście zaradny Bednarski, który widząc niepocieszaną minę Almy, gdy dowiedziała się, że czas realizacji zamówienia w sklepie w Białym Mieście w górach wynosi 5 tygodni, zmodyfikował nieco trasę swej podróży w interesach. Zamontowała je kochająca się para inżynierów ostatnio dość zaprawiona w mieszkaniowych bojach. Jest niedziela 23:23 a huragan Alma szaleje dalej w krainie. Ehhh, nie pracowała przez całe sześć dni tygodnia, to siódmego musi normę wyrobić. Ejjj Alma zostaw tę uszczelkę, którą Bednarski odebrał w stolicy, jutro też jest dzień. A pies chce już spać ... cały dzień jej pilnował, by czegoś nie narobiła i pół upalnego dnia z Papą w ogrodzie pracował łapa w łapę. 


Ciężki żywot z tym Talizmianem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz