czwartek, 18 września 2014

Intrygujące

Zaiste zaintrygowana  podejrzeniami dotyczacymi niechęci Pepe do pływania, Alma niespodziewanie wytargała go skoro świt przez las na ryby.
Złowił kilka jabłek (psiórek) nurkując jak kaczka tj. łeb pod wodą, dupka i ogon ponad taflą i znacznie bardziej pociągał go las niż kąpiele w słońcu. Wędrowali więc dalej przed siebie.
Nie był to pierwszy taki test...Wagabunda tapla sie w każdej kałuży, strużce przydrożnej, rzeczce, lecz w stawie, jeziorku, itp. dalej niż czuje dno pod łapami sam nie idzie.
Dziwaczny labrador co chadza w kagańcu i pływać nie lubi lub nie umie. Kolejnego upalnego lata potestujemy okoliczne wody....może w towarzystwie ciaplającej się Almy poczuje się zachęcony do pływania :-P

wtorek, 16 września 2014

"Czasem słońce, czasem deszcz"

W ten sposób można podsumować pierwszy miesiąc prac nad opanowaniem ekscytacji Pepe i zapędów w kierunku chronienia Almy.
Pepe jest już zdrów jak ryba i aktualnie podobnie jak ryba mokry ;-) A jak każdy labomaniak doskonale wie, uszczęśliwiony labrador to mokry labrador  ;-)
Wagabunda popisał się dziś postępami w szkoleniu odpuszczając 3,5 napotkanym podczas spaceru psom. Półowa odnosi się do połowy długości ogrodzenia po przejściu, której Pepe wspierany przez Almę zdołał powstrzymać się od przypuszczania szturmu na płot, za którym prowokował go do tego owczarek podhalański. Dwóm kolejnym pieskom szwędającym się luzem i obszczekujących go zaczepnie pozwolił się obwąchać i odszedł, a jednego zupełnie zignorował. Trzem innym nie podarował i nadał komunikat ostrzegawczy. Nie mniej jednak statystycznie rzecz rozpatrując przebyliśmy połowę drogi do naszego celu.
I wielka niespodzianka - nie oczekiwianie uprawialiśmy dziś wspólnie jogging. Dodam, że nie zbiegaliśmy nagle z trasy wodzeni psimi tropami. Pepe biegł uważnie przy nodze...i padał rzęsisty deszcz.
Teraz nieposiadająca się z radości Alma profilaktycznie wdycha zapach kwiatów pałaszując ciepły krem z dyni, a mądry i dooobry pies nagrodzony smakołykami i pieszczotami odpoczywa nasłuchując Magla Wagli w Trójce.

Ps. Konsylium Bacznych Obserwatorów Zachowań Pepe, którego przez wzgląd na poszanowanie ich prywatności nie wymienię:-P podczas weekendu zgodnie potwierdziło postępy w pracy, a także wykluczyło z grona domniemywanych winowajców ostatnich dolegliwości pastę do zębów o smaku kurczaka, rzucając podejrzenia na wirus, który w ów feralny weekend sponiewierał również kilkoro innych pupili.

wtorek, 9 września 2014

Deszcz, jesienny deszcz

Wraz z deszczem nastał kres leczniczego głodowania...Pepe właśnie pochłonął długo wyczekiwaną porcję swojej suchej karmy...(tatarkiem z wołowinki też nie gardził wcale).
Almie kamień z serca spadł...wraz z tym deszczem...wychodzi na to, że to było ostre zatrucie pokarmowe. Czym??? Bladego pojęcia nikt nie ma.
Jak widać wystarczy chwila nieuwagi Almy i ogromne nieszczęście Pepe gotowe.

Ps. Zupełnie jak z jej poczuciem odpowiedzialności za tych, których oswoiła.Wystarczy chwila roztargnienia i przybiera ono monstrualne rozmiary, powoli drąży ją od środka, odcina system wczesnego ostrzegania, osłabia system nerwowy i próbuje ją zmiazdżyć.
Do piątku Pepe zbiera siły, by zaatakować pasożyty.
Almie sporo czasu zajęło zebranie sił, by ruszyć z odsieczą i uwolnić głowę od Potwora. Schnąc po popołudniowym spacerze w ulewie postanawia zadawać sobie częściej treningi w materii kontrolowania poczucia odpowiedzialności.

Pepe na swoich ziarnkach grochu pochrapuje...odparowując.
Lubimy jesienny deszcz
http://www.youtube.com/watch?v=Y7zdWI1TmRo&feature=youtube_gdata_player

niedziela, 7 września 2014

Dni Gandhiego

W krainie Pepe Vagabundo nastały dni Gandhiego. To dni, gdy obywatele krainy modlą się i poszczą.

W czwartek popołudniu rozpoczęła się rewolucja w przewodzie pokarmowym Pepe.
Przez 20 godzin Alma reagowała ze spokojem ...spacerując często nocą za potrzebą (bynajmniej nie własną), sprzątając odchody i masując brzuch psiejska. W piątek pozwoliła mu napaść się trawą zamiast śniadania. Krwawa biegunka Pepe o 15stej przerosła jednak jej możliwości i udali się w te pędy (jeszcze o własnych siłach, lecz powoli z łapy na łapę) po pomoc do weterynarza.

Przeciwnik, który masakruje Pepe narazie pozostaje nieznany. Pan Doktor podejrzewa ostrą niestrawność po pożarciu jakiegoś znalezionego na polu "smakołyka" lub wychliptaniu "żyjącej" wody. Mało to prawdopodobne, lecz lepsze niż kolejny skomasowały atak jakiegoś pasożyta lub ....Alma stara się nie myśleć o poważniejszych przypadłościach.

Po pierwszej dawce antybiotyku, odtrutki, leków przeciwwymiotnych i przeciwkrwotocznych Pepe obudził się jak nowy  i podał Almie kapcie do łóżka (w piątek był zaledwie cieniem psa). Uradowało się jej serce.

To jednak nie koniec batalii Pepe o zdrowie ... kontynuujemy zastrzyki, głodówkę zamieniamy na kleik ryżowy z marchewką (w dawce 1/3 objętości normalnego posiłku)...a Alma pracuje nad nie przekraczaniem granic zdrowego rozsądku - nie zamartwianiem się na zapas. 

Ps.W ostatnim czasie dręczy ją nadmierne poczucie odpowiedzialności.


czwartek, 4 września 2014

"Udamawiania" ciąg dalszy

Udamawiania? 

Prawdziwe damy noszą szerokie pantalony...lecz pod suknią... i fotografują się z łasiczką zamiast czarnego psa. Po pierwszym spacerze treningowym Alma zarzuciła chadzanie w sukni, a swoje ulubione buty z USA w końcu z prawdziwym żalem musiała wyrzucić do kosza. Służyły jej 13 lat podczas treningów, konsekwencja Almy i upór Pepe je pokonały (nie zrobiły tego tysiące godzin joggingu, setki godzin na korcie i parkiecie, itd.).

Udomowianie idzie nam całkiem przyzwoicie. Z uporem maniaka komendę "Na miejsce" ćwiczymy także w domu ...przy dźwięku wiertarki, takera tapicerskiego, młotka, wśród płyt, śrubek, zszywek, gwoździ, wśród zapachu farby. 

Z efektów jesteśmy zadowoleni ... i  robotnik - Alma i nadzorca prac domowych  - Pepe.

Oboje zadamawiamy się coraz bardziej :) "Make Yourself at home"