Dziś południowy Bagladeszcz. Vagabundy były łowić, chodzić, brodzić.
Ryba niestety nie brała... miast niej zatem na obiad wyszło nam tabuleh z grillowanymi małżami dla człowieków i grzecznie wyczekiwane przez Pepe carpaccio z kurzych żołądków podane na świeżym kuskusie.
Teraz zasłużona siesta na szezlongu ... z którego tak notabene wczoraj wieczorem Alma została podstępnie zepchnięta przez zazdrosnego Czarnotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz