Po solidnej musztrze pasożytów kuracją z kiszonej kapusty zmiana taktyki. Kuracja ta bowiem przećwiczyła nie na żarty również Almę. Sponiewierana biedaczka przez jeden dzień puszczała wodne i cytrynowe pawiany ... doraźnie nie pomógł także ajurwedyjski Shank Prakshalana ... aż w przebłysku rozsądku ugotowała jaglankę i powoli zaczęła odzyskiwać siły.
Zdezorientowany sytuacją robiłem co mogłem... ogrzewałem swym ciepłem jej zatrute ciałko całe czwartkowe popołudnie.
W piątek obudził nas skoro świt gwizd wiatru za oknem.. Kobieta Vata wstała jak nowo narodzona i postanowiła przechytrzyć leniwego listonosza...odebrała ziemię okrzemkową.
Na czczo ramię w łapę przypuściliśmy pierwszy atak ... doprowadzimy je do odwodnienia i poszatkujemy ich ciała i wy...dalimy. Oczywiście nadal będziemy zmieniać im otoczenie i karmić je tym czego nie lubią.
Okrutna Alma zasypała okrzemkami również dywany i zamknęła mnie na chwilę w sypialni...rzekomo by chronić moje oczy. Głośno protestowałem, gdy usłyszałem, że naciera na wroga z odkurzaczem.
Na razie mamy się dobrze.
Pepe
Ps. Alma piołunu i soku z cytryny się nie tknę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz