piątek, 21 lutego 2014

Panika

" Dzieńdobry. Mamy wyniki badań Pepe. Niestety nie są dobre. Bardzo proszę o kontakt. Przychodnia...." Tą wiadomość odebrałam dziś odwożąc Mammę na dworzec. Nic jej nie powiedziałam, by nie martwiła się nami będąc daleko od domu. Panika jednak zaczęła odsłaniać swe oblicze szybciej niż ja byłam w stanie ją zamaskować. Zatroskana moją bladością i podkrążonymi oczyma Mamma wysłała mnie do domu.

Wykręcając numer do przychodni w drodze samochodem napastowały mnie "czarne" natrętne myśli o ciężkich psich chorobach, z których nie będę w stanie psa wyleczyć ... uwarunkowany w dzieciństwie lęk przed stratą narastał we mnie z każdą sekundą oczekiwania, aż Pani Doktor podniesie słuchawkę jak kula śnieżna.



A po ludzku ... Pepe bardzo słabo trawi białko ... czyżby jak Dusza był wegetarianinem?
Co więcej niestety cytując tym razem Pana Doktora "obdarowani zostaliśmy przez wszelkimi schroniskowymi dobrodziejstwami", a konkretnie włosogłówką - pasożytem, który wkręca się w błonę śluzową jelita i wysysa z Pepe krew. Jednym słowem wampir próbuje wpędzić go w anemię miedzy innymi.

Dziś pierwsza dawka środka do odrobaczenia i póki co czerwone mięso, a na Duszy zrobiło się nieco lżej. Tym razem panika dość szybko została przepędzona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz