piątek, 13 listopada 2015

W tonacji północnej

Piątek 13stego grubo przed 13stą Alma zirytowała się na kolejny (nie pierwszy i nie ostatni) przejaw korporacyjnej spychologii uprawianej z pewną regularnością wobec jej osoby. Nie zamierzając swych emocji tłumić czy kumulować na lepszy moment, nastrój swój ugłośniła celowo nieco go przerysowując i nazywając wkurwieniem. Celem nadrzędnym nie była walka o to, by spychanych na nią czynności nie wykonać z lenistwa czy dla zasady, lecz jasne komunikowanie swej świadomości nadużywania władzy w danej sytuacji i braku zgody wewnętrznej na zarządzanie jej energią skoncentrowaną na powierzone jej zadania niezgodnie z wyznaczonymi priorytetami na jej stanowisku pracy, by się dla zaspokojenia  cudzej odpowiedzialności zawodowej nią posłużyć. Sporo w tym było również świadomego buntu, zwłaszcza, że trzy dni wcześniej ten sam Namaszczony Władzą Absolutną Posłannik drwił w kwestii postawy Almy w okresie osłabienia zespołu wynikającego z nieoczekiwanej nieobecności pracowitej Królowej Pszczół. Na propozycję odznaczenia podstawy Almy medalem, z głębi brzucha Alma zwerbalizowała swój dystans do nawijania na jej uszy makaronu nieudacznej motywacji, stosowanej zbytecznie w przypadku pracującej chętnie pod wodzą Mądrego  Człowieka Almy, oznajmiając, że w jej domu miejsce na ścianach i półkach nie jest przeznaczone na odznaki i medale. Miejsce stosowne na uznanie znajduje się w jej "portfelu".


ufffff...


Dlatego też pod koniec szychty w obliczu braku przekazania jej założeń projektowych zakomunikowała Spychaczowi dość wyraźnie status quo swoich zadań w procesie budżetowania na 2016, wyrażając swą gotowość do nadrobienia czasu poświęconego na realizację cudzych zadań w weekend pod warunkiem, że jest to zasadne i konieczne. Stanęło na tym, że weekend pozostanie jej na wypoczynek i kontakt ze sztuką.

Alma jest zadowolona ze swojej postawy w pracy, zwłaszcza, że jak zauważył Prezes Wszechwiedzący i Ojciec Dyrektor w przeciągu ostatniego półtorej roku ewoluowała z ona z bieguna południowej gotowości do przyjęcia na swoje barki każdego niemalże zadania i nadmiernego poczucia odpowiedzialności za nie na biegun północnej surowej asertywności. Choć z zewnątrz może to wyglądać jak popadanie bez głowy ze skrajności w skrajność w poszukiwaniu trakcji środka, wewnątrz dużo w tym światła i spokoju wewnętrznego oraz gotowości do działania adekwatnie do sytuacji.


Wieczorem podczas 13stej Jesieni Jazzowej w towarzystwie Kobiety Pajęczycy ( i mnóstwa Bielszczan oraz mieszkańców okolicy) dostrojona nastrojowo, a nawet kolorystycznie (za sprawą jakiejś niesamowitej intuicji) do muzyków na scenie Alma upajała się dźwiękami drogi płynącymi z głębi 9 męskich dusz "wychowanych" w różnych częściach starego kontynentu. Alma widziała i czuła jak wrażliwość wypływa z ich stóp i płynnie podąża ku górze i jak pięknie faluje poprzez ich ciała, aż finalnie płynące z trąbki, skrzypek, gitar, fortepianu, saksofonu, wiolonczeli oraz instrumentów perkusyjnych barwy fonów spływając na uszy i serca słuchaczy. Sama niczym saksofonista lub trębacz podczas koncertu oddychała całą przeponą.




Po koncercie, by nie odfrunąć z porywem północnego wiatru Alma i Kobieta Pająk uziemiły się nieco włoskimi sałatkami ... następnie podążyły w noc... każda we właściwym sobie kierunku.

Na moje kłapouszki, wielkie serducho i psią wrażliwość powyższa podróż muzyczna wpływa od powrotu z porannego spaceru :) Drgają nawet delikatnie mięsnie pod wpływem tego brzmienia.

Pepe




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz